Sąd nad
generałem
Rozpoczęcia
rozprawy oczekiwali wszyscy w najwyższym napięciu. Cała izba była w komplecie.
Hrabia de Morcerf przybył na salę punktualnie o godzinie ósmej, z
papierami w ręku. Twarz miał spokojną, chód sztywny, wojskowy. Mundur
generalski zapięty był na wszystkie guziki.
Wejście to jak najlepsze sprawiło wrażenie. Kilku parów zbliżyło się doń
nawet i z szacunkiem go powitało.
W tejże chwili wszedł woźny i oddał jakiś list przewodniczącemu, który
odczytawszy go rzekł:
– Ma pan głos, hrabio de Morcerf.
Hrabia bronił się doskonale. Przedstawiał dowody wykazujące niezbicie,
iż Ali–Tebelen aż do ostatniej chwili darzył go bezgranicznym zaufaniem.
Pokazał pierścień, którym Ali-Pasza pieczętował wszystkie swe listy, a który
jemu został powierzony. Nie zaś jego winą było iż
poselstwo, które mu Ali–Tebelen powierzył, nie udało się. Gdy wrócił, zastał
już paszę Janiny zamordowanego.
– Zaufanie Ali Tebelena do mnie – mówił hrabia – było
tak wielkie, iż nawet w chwili śmierci mnie właśnie powierzył opiekę nad swą
małżonką i córką.
Mowa hrabiego poruszyła całe
zgromadzenie. Wtedy jednak przewodniczący zwrócił się do niego pytając:
– Panie hrabio,
powiedziałeś nam przed chwilą, że pasza Janiny oddał pod twą opiekę żonę i
córkę?
– Tak jest – odpowiedział Morcerf –
niestety, gdy wróciłem do Janiny, nie znalazłem już nigdzie ani Vasiliki, jego
żony, ani też Hayde, jego córki.
Przewodniczący zmarszczył brwi.
– Czy mógłbyś, hrabio
– rzekł – na poparcie opowiadania swego przedstawić jakiegoś
świadka?
– Niestety, jest to niemożliwe
– odpowiedział hrabia. – Wszyscy ci, którzy otaczali Ali Tebelena,
zginęli w czasie okropnej wojny. Ja jeden zdołałem wyjść z niej cało. – I
zwracając się do zebranych, hrabia zawołał donośnym głosem:
– Sądźcie mnie teraz,
panowie, wydajcie wyrok! Weźcie jednak pod uwagę, że całe oskarżenie jest tylko
oszczerstwem.
Gdyby sprawa oddana została wówczas pod głosowanie, hrabia de Morcerf
byłby opuścił Izbę oczyszczony z zarzutów.
Przewodniczący przemówił jednak
w te słowa:
– Panowie i ty, hrabio,
pozwólcie aby stanął przed wami świadek, który sam się zgłasza, a który, w co
nie wątpię, zaświadczy o niewinności hrabiego. Oto list, który przed chwilą
otrzymałem:
Wysoka Izbo! Mam możność przedstawienia Jej
dowodów bezsprzecznych w sprawie zachowania się w Epirze
pana generała hrabiego de Morcerf. Byłam przy śmierci Ali-Paszy. Wiem, co się
stało z jego żoną Vasiliki i córką Hayde. Jestem do dyspozycji Izby i proszę,
by zechciała mnie przesłuchać. Czekam w przedsionku.
– I któż jest tym świadkiem? – zapytał hrabia zmienionym głosem.
– Dowiemy się niedługo
– odpowiedział przewodniczący. – Czy izba zgadza się na przesłuchanie
świadka?
– Tak jest, zgadzamy się!
– zawołano jednogłośnie.
Przewodniczący przywołał
portiera i zapytał go:
– Kto tam czeka w
przedsionku?
– Jakaś dama w towarzystwie służącego.
Po chwili oczekiwania zjawiła
się na sali postać tajemnicza, osłonięta powiewną materią wschodnią. Po lekkim
chodzie i zapachu perfum poznano, że była to kobieta młoda i piękna.
Na żądanie przewodniczącego
odrzuciła zasłonę i wówczas ukazała się twarz urocza.
– Wiem już – przerwał opowiadanie Albert
– kto był tym świadkiem. To była Hayde, niewolnica hrabiego Monte
Christo.
– Trafnieś się domyślił.
Greczynka przedstawiła się jako córka Ali-Tebelena, paszy Janiny, i Vasiliki,
jego pierwszej małżonki. Imię jej Hayde. Dla potwierdzenia tych wstępnych
szczegółów przedstawiła odpowiednie dokumenty, a mianowicie akt urodzenia,
akt chrztu poświadczony pieczęcią wielkiego prymasa Macedonii i Epiru, wreszcie
dokument najważniejszy: akt sprzedaży, wedle którego oficer francuski Fernando
Mondego odstępuje Hayde i Vasiliki kupcowi armeńskiemu El–Kobbirowi za
tysiąc kies, to jest mniej więcej za czterysta tysięcy franków.
Sina bladość powlokła twarz
hrabiego de Morcerf, zgromadzeni zaś wysłuchali zeznania w grobowym milczeniu,
Hayde natomiast po przedłożeniu tych druzgocących dokumentów zachowała spokój
zupełny. Spokój ten pełen był jednak grozy.
Po pewnej chwili wręczyła
przewodniczącemu jeszcze jeden akt sprzedaży, który przełożony z języka arabskiego
brzmiał następująco:
Ja, El–Kobbir, handlujący niewolnikami
i dostawca haremu Jego Wysokości, stwierdzam niniejszym, iż otrzymałem dla Jego
Wysokości Sułtana od frankońskiego hrabiego de Monte Christo szmaragd wartości
dziesięciu tysięcy kies, jako cenę kupna chrześcijańskiej niewolnicy mającej
lat jedenaście, imieniem Hayde, córki prawej zmarłego paszy Ali–Tebelena
i jego pierwszej małżonki Vasiliki. Wzmiankowaną niewolnicę kupiłem przed siedmioma
laty wraz z matką, która zmarła u bram stolicy. Kupiłem je na targu w
Konstantynopolu od oficera frankońskiego noszącego nazwisko Fernando Mondego.
Dokument ten, stwierdzający
prawo własności, został wydany z upoważnienia Jego Wysokości w roku 1207 Hedżry.
El–Kobbir
Po dłuższej chwili przygniatającego milczenia odezwał się przewodniczący:
– Księżniczko Tebelen,
czy byłoby możliwe zawezwać dla złożenia zeznań uzupełniających hrabiego de
Monte Christo, który znajdować się ma obecnie w Paryżu?
– Hrabia de Monte Christo
– odparła Hayde – który zastępuje mi ojca, bawi od kilku dni w Normandii.
– Któż zatem skłonił cię,
pani, byś się tu do nas zgłosiła?
– Przewodnikiem była
jedynie boleść moja. Jakkolwiek jestem chrześcijanką, marzyłam zawsze o tym, by
pomścić mego wielkiego ojca i moją biedną matkę. Toteż gdy
tylko stanęłam na ziemi narodu francuskiego, bezustannie starałam się dowiedzieć,
co się dzieje z nikczemnym zdrajcą i mordercą mego ojca. Z tej to przyczyny
czytałam codziennie wszystkie dzienniki w nadziei, że może kiedyś znajdę w
nich to, co dopomóc mi będzie mogło w wywarciu zemsty. Dziś dowiedziałam się,
iż nad wrogiem moim odbywa się sąd.
– Więc hrabia o niczym
nie wiedział?
– Nie ma go przecież od
paru dni w Paryżu. I lękam się, jak przyjmie moje wystąpienie. Lecz trudno!...
nie mogłam wyrzec się dnia takiego w moim życiu.
– Hrabio de Morcerf
– zwrócił się przewodniczący – czy poznajesz w przybyłej córkę
Ali–Tebelena, paszy Janiny?
– Nie. Jest to zamach
ukartowany na mą dobrą sławę.
Brwi Hayde ściągnęły się groźnie.
– Nie poznajesz mnie
– zawołała – lecz na szczęście ja cię
poznałam! Tyś jest Fernando Mondego, oficer francuski, instruktor armii
szlachetnego ojca mojego. Tyś wydał twierdzę Janiny. Ciebie to wysłał ojciec
mój do Konstantynopola dla zawarcia układu z sułtanem, lecz zamiast to uczynić
– haniebnie go sprzedałeś, a potem przyniosłeś fałszywą wieść o zawarciu
korzystnego układu. Ty, zdrajco, podszedłeś swego pana, zamordowałeś go, a następnie
wziąłeś jego pierścień, ażeby nim podejść wiernego Selima i zagarnąć niezmierne
skarby mego ojca! Tyś zaprzedał mnie i matkę moją
kupcowi El–Kobbir! Ty morderco, zdrajco i złodzieju!
– Więc poznaje pani w panu de Morcerf
dawnego oficera Fernando Mondego?
– Czy go poznaję?... O, matko moja! ty mi
mówiłaś: "Przypatrz się dobrze temu człowiekowi, który uczynił ciebie niewolnicą,
a głowę ojca twego zatknął na żelaznej lancy. Przypatrz mu się dobrze, byś go
zawsze i wszędzie poznała, pod każdą postacią, jaką ten nikczemnik w
przyszłości przybrać może. Przypatrz się dobrze jego prawej ręce i bliźnie szerokiej
na niej. Jeżelibyś twarzy nie rozpoznała, to poznasz go po tej ręce, na której
kupiec El–Kobbir odliczał złoto, sztuka po sztuce!" I ja bym miała go nie poznać!
Każde z tych słów godziło w Morcerfa jak ostrze miecza. Mimo woli
schował prawą rękę blizną naznaczoną.
– Panie hrabio de Morcerf
– odezwał się przewodniczący – nie upadaj na duchu. Może żądasz
odroczenia obrad? Albo może chciałbyś, ażeby Izba wydelegowała dwóch swych
członków do Janiny?
Morcerf milczał.
Członkowie Izby spojrzeli po
sobie ze zdumieniem. Znali przecież dobrze nieposkromiony charakter hrabiego.
Wielka zaprawdę musiała być moc, która skruszyć
zdołała energię tego człowieka.
– A więc – zapytał raz jeszcze przewodniczący – cóż
pan postanowił?
– Nie stawiam żadnych
żądań i nie mam nic do powiedzenia – rzekł hrabia de Morcerf głosem przytłumionym.
– Więc córka
Ali–Tebelena powiedziała prawdę?
Hrabia spojrzał wokoło z
nieokiełzaną rozpaczą. Spazmatycznym ruchem rozerwał mundur i wybiegł z Izby
jak szalony, przez ducha ciemności opętany. Po chwili rozległy się jego
ciężkie i szybkie stąpania po schodach, a potem turkot odjeżdżającego pojazdu.
– Panowie – zabrał głos przewodniczący – pytam was: czy hrabia de Morcerf popełnił zdradę i nikczemność, czy nie ?
– Popełnił – odpowiedziano jednogłośnie.
Hayde wysłuchała wyroku tego z
marmurową twarzą, następnie skłoniła się parom Francji, owinęła twarz woalem i
wyszła.
Z „Hrabiego Monte
Christo” Aleksandra Dumas
( w tłumaczeniu .............. )