Do pewnego matematyka (dawny i póżniejszy znajomy, utytułowany, czynny) |
Korespondencja w sprawie dydaktyki matematyki i
Justycjalizacji.
Moje listy z lewej – na ciemoniebiesko. Jego listy z prawej, tj z
wcięciem.
Tutaj
Łukasz Sławiński – stary, ale jeszcze jary.
Pozdrowienie,
Nadal
zajmuję się brydżem – swoje dokonania i opinie publikuję pod www.Pikier.com.
Jest w tym moim brydżu trochę prostej matematyki
– choć z punktu widzenia zwykłego brydżysty jest jej o wiele za
dużo. Nie sądzę aby coś Cię w tym zainteresowało.
Natknąłem się na Ciebie w necie, a to z tego powodu że
zajmuję się również dydaktyką matematyki, z tym że są to wyłącznie korepetycje
dla licealistów (rzadko dla gimnazjalistów) i ułożyłem nawet bardzo nietypowy
podręcznik na całe liceum.
Ze
zdumieniem stwierdziłem że Twoja filozofia nauczania
jest zupełnie odmienna od mojej – do tego stopnia, że musiałem
zrezygnować z nauczania pewnego gimnazjalisty, bo stwierdziłem że tylko
zniszczę jego talent (rozumował b.trafnie ale nijak nie mogłem dojść jak on
tego dokonuje, więc się poddałem).
Nie chcę Ci więcej zawracać głowy, ale jeśli cokolwiek z
moich rzeczy czy poglądów może Cię zainteresować – napisz
co, a coś na ten temat krótkiego podeślę lub wskażę. Miło mi będzie w
każdym razie, jeśli dasz po prostu znak pamięci o mnie, chociażby pustym
emailem.
I co znalazłeś? Czy mój
Poradnik?
Tak. Przeczytałem Twoje zalecenia
odnośnie nauczania gimnazjalistów, olimpijczyków i całą filozofię (NB
nastawioną na b.zdolnych).
Zdziwiłem
się np że polecasz rozwiązywanie w pamięci,
bo przecież to b.męczące. Ja nie zwracając uwagi na program szkolny
zapoznaję z tworzeniem układów równań, co okazuje się przyswajalne b.łatwo – choć oczywiście jest to styl mechaniczny.
Moja filozofia nauczania jest opisana w
załączonym Ci pliku DYREKTYWY – jest dość krótki, kilka stron zaledwie. Nastawiona
jest na prostotę i łatwość – mechanicznie i bez łamania głowy (oczywiście
ze ściągawkami). Wynikła ona z obserwacji podręczników dla licealistów i
ambitnych zapędów nauczycieli. Jest to nudne, żmudne i wygląda jakby
szkolono rzemieślników którzy całe życie będą
rozwiązywać takie zadania w najróżniejszych odmianach. Znam tylko 2 podręczniki
wyłamujące się z tej maniery.
Drugi
załączony plik pn ZADANIOLOGIA zawiera coś ciekawszego. W drugiej połowie pliku
są wyszczególnione moje dokonania w matematyce. Niewiele ich i są drobnej rangi
– niemniej są b.oryginalne i dziwne – nie słyszałem by
ktoś takie podnosił.
Próbuję wystawić je na szerszy widok, ale to nie wychodzi, bo
nie wiem jak pokazać je tym lepiej orientującym się. Nawet
moderatorzy na forum matematycznym wydają się być tępymi rzemieślnikami, do
których dociera tylko to z matematyki co
"wykuli".
Rozwiązywanie w pamięci jest rozwijające....Prostota i łatwość rzadko rozwija. A dla mnie jednym z najważniejszych celów, dla których uczę matematyki, jest rozwój ucznia. Czy mnie także zaliczasz do superambitnych?
Tak. Ale teraz posyłam Ci osobno tzw Justycjalizację.
Niczego podobnego nigdzie nie spotkałem, a wygląda
na to że powinna mieć zastosowanie bardzo szerokie.
Wszelkie jej rozpowszechniania spaliły na panewce – pies z kulawą nogą się
nie zainteresował. Co robić? jakaś rada? Do wielkich
miejsc nie trafiłem, bo nie mam koneksji. Jedynie do "Delty” i jakiś
dwóch innych,lecz nie
odpowiedzieli, choć przecież podsłałem krótkie i bardzo proste.
A może problem polega na tym, że nikt nie
będzie chciał zmieniać wieloletnich przyzwyczajeń i wobec tego taki system
"poprawiania" wyników turnieju tak naprawdę jest nikomu
niepotrzebny.
A teoretycznie (tzn z punktu widzenia
czystej matematyki) nie ma w nim nic naprawdę odkrywczego, więc matematyków to
nie zainteresuje. Tym bardziej, że chyba podobne sposoby przewartościowywania
już są znane. Na przykład wyszukiwarki Google wartościują strony, zanim je Tobie
wyświetlą.
Wielce zdziwiła mnie Twoja odpowiedź.
Nie rozumiem, co Cię zdziwiło. Ale rozumiem,
że nie chciałeś tego wyjaśniać. Może krótko podsumuję. Jako matematyk nie jestem
tym zainteresowany, bo mogę wyobrazić sobie mnóstwo wartościowań graczy i
mnóstwo sposobów wartościowania wyników meczów. Czy Twój sposób jest jakoś
istotnie lepszy? Tu odpowiedź nie jest jednoznaczna. Gdybyś wprowadził jakąś
naturalną miarę tego, jak dobry jest system wartościowań i udowodnił
twierdzenie, że ze względu na tę miarę Twój system jest rzeczywiście najlepszy
w pewnej dobrze zdefiniowanej klasie systemów, to być może takie twierdzenie
kogoś by zainteresowało. Ty jednak piszesz, że wygrał (po przewartościowaniu)
ten zawodnik, który w naszym odczuciu jest lepszy, bo wygrał więcej z lepszymi.
Ale może moje odczucie jest inne i nie ma zatem
obiektywnej oceny "lepszości".
Wydaje się, że przynajmniej wielka część
społeczeństwa akceptuje tę definicję "lepszości", która wynika z
dodawania punktów. Może po prostu dlatego, że jest
prostsza. Tyle o mnie jako o matematyku. A jeśli chodzi o zastosowania
praktyczne, to może po prostu nikogo nie interesuje system skomplikowany, nie dający szybkiej odpowiedzi, kto wygrał, uwzględniający
przy tym kryteria, które nie są oczywiste dla znakomitej większości. Ja do
tej większości należę.
Trafnie się domyśliłeś że
nie chciałem wyjaśniać dlaczego mnie zdziwiła. Doszedłem jednak do wniosku, że
powinieniem to wyjaśnić, zatem wyjaśniam. Otóż wyobraziłem sobie
że jestem Kopernikiem, i czytam co następuje:
1) Nikt nie będzie chciał zmieniać wielowiekowych
przyzwyczajeń, wobec tego system heliocentryczny tak naprawdę jest nikomu
niepotrzebny.
2) Z punktu widzenia czystej matematyki tak jest
naprawdę.
W obu kwestiach mylisz się zasadniczo.
W przypadku Kopernika nie chodziło o zmianę przyzwyczajeń, ale o odkrycie
obiektywnego prawa natury. To jest zasadnicza różnica. Z matematycznego punktu
widzenia odkrycie Kopernika było ogromne. Wprawdzie nie wyeliminowało epicykli,
ale bardzo zmniejszyło ich liczbę. Przez to znacznie uprościło obliczenia
– a to jest obiektywne kryterium jakości matematycznej.Zresztą bardzo
ciekawe jest to, co na ten temat pisze (chyba) sam Kopernik. Otóż we wstępie
pisze on, że nie ma znaczenia, co się wokół czego obraca,
ale przyjęcie w obliczeniach, że nieruchome jest Słońce, znacznie te obliczenia
upraszcza. Historycy do dziś się spierają o to, czy są to rzeczywiste poglądy
Kopernika, czy było to tylko zabezpieczenie przed Kościołem. A nawet spierają
się o to, czy te słowa napisał sam Kopernik, czy zostały dopisane przed wydrukowaniem
(wskazują tu możliwego redaktora – Retyka). Nie jest ważne, kto i
dlaczego to napisał. Ważne jest to, że te słowa podkreślają istotę
matematycznej wartości pracy Kopernika.
Ten system upraszcza obliczenia, a zatem
ułatwia przewidywanie. To chyba jest istotą odkryć matematycznych. Upraszczają
one nasz sposób widzeniaproblemu oraz zwiększają i ułatwiają możliwość przewidywania.
System Kopernika nie jest najlepszym systemem astronomicznym. Po Koperniku
poprawiano go wielokrotnie: Kepler, Newton, Einstein (po drodze Poincare
próbował rozwiązać problem wielu ciał). Każdy następny system był jednak
lepszy od poprzedniego, bo coś upraszczał, wyjaśniał lepiej, uogólniał itp. A
rzeczywiście niektóre obliczenia dawały te same wyniki, co w starożytności za
pomocą systemu Ptolemeusza. Jednak nie o to chodzi. Oczekiwanie matematycznego
dowodu, że jakiś system jest najlepszy w dobrze zdefiniowanej klasie systemów
nie jest oczywiście jedynym kryterium oceny matematycznej systemu. Podałem to
tylko jako jeden możliwy przykład.
Napisałem też, że podobne sposoby
przewartościowywania są znane i podałem co najmniej
jeden przykład, który także takiego dowodu nie ma i pewnie nawet nie jest
najlepszy. Ale jest dość skuteczny. Może brak zainteresowania Twoim systemem
wynika z tego, że wielu matematyków myśli podobnie jak ja? Jakoś nie umiem
dostrzec w nim tej kopernikańskiej wielkości.
Co gorsza nie mam żadnych dowodów na heliocentryczność.
A i przewidywanie położeń nie wychodzi mi lepiej niż epicyklistom.
Z poważaniem
Mikołaj Kopernik
P.S. Niestety nie potrafię podać naturalnej miary dobroci systemu astronomicznego, a tym bardziej
udowodnić że system heliocentryczny jest najlepszy w pewnej klasie takich
systemów..
A potem posłałem jeszcze:
Może sprawi Ci przyjemność odpowiedź na takie dwie kwestie:
1) dlaczego po dokonaniu serii pomiarów pewnej wielkości
ciągłej za najbardziej wiarygodną jej wartość uznajemy ich średnią
arytmetyczną?
To chyba nie jest zawsze prawdą. Mogę sobie
wyobrazić sytuacje, w których możliwe są inne wybory. Statystyka zna inne tzw.
miary tendencji centralnej (mediana, dominanta). One pewnie są w prawdziwych
zastosowaniach używane. Ale moja wiedza o statystyce jest niewielka, więc mogę
się bardzo mylić. Wydaje mi się, że dobry podręcznik statystyki to wyjaśnia.
Poza tym być może odpowiedź daje centralne twierdzenie graniczne, które z grubsza
mówi, że takie pomiary w granicy dają rozkład normalny.
Kompletnie nie widzi problemu. Wspiera się tym co
kiedyś wyczytał. Jak o tym przeczyta, to będzie wiedział.
2) mamy
prasę hudrauliczną o dwóch tłokach wyjściowych (nie pytaj się na co komu potrzebna).
Średnice tłoków są znane. O ile
przesunie się każdy z tłoków wyjściowych, jeśli wejściowy przesuniemy o X?
Na tym kompletnie się nie znam. Jeśli
chodzi tylko o zmianę objętości, to jest to proste zadanie ze stereometrii.
Suma objętości dwóch walców ma byc równa danej objętości trzeciego. Tyle, że
wtedy możliwe jest nieskończenie wiele odpowiedzi. Coś jeszcze musi być dane,
być może zawierające odpowiedź, na przykład, że przesuną sie
o tyle samo. Ale prasa wykonuje chyba jakąś pracę, więc na tłoki wyjściowe
działają pewnie jakieś siły.One mogą właśnie dawać ten dodatkowy warunek. I
wtedy wkraczamy na teren dla mnie całkowicie obcy.
No, no... i twierdzi że to on uczy
myślenia. Ech.
13 IV 2019
Po opublikowaniu tej rozmowy ten matematyk strasznie
się oburzył – że tak się nie robi, że rozmowa
była prywatna, że listów ode mnie już nie otworzy ani ręki mi nie poda. A
przecież rozmowa dotyczyła wyłącznie matematyki i dawało sporo do myślenia.
Więc jakże z tym jest – co innego mówi
publicznie ani co innego prywatnie? kiedy więc mówi prawdę?