Mecz w Lesie Stumilowym

Pewnego razu – gdy nad Lasem Stumilowym zapadł grudniowy zmierzch – do Mamy Kangurzycy zapukał jej Najlepszy Przyjaciel – Kubuś Puchatek.

– Wejdź, Kubusiu – powiedziała gościnnie Mama Kangurzyca – daję im właśnie kolację, to i dla Ciebie znajdzie się małe conieco – dodała, wyciągając na stół garnczek miodu.

  – Patrz, Puchatku, jak ja piję tran ! – pisnęło Maleństwo podnosząc do ust wielką łyżkę, pustą niestety ! Bo gdy Maleństwo spojrzało na Kubusia, Tygrys zdążył celnie machnąć jęzorem.

  – Tygrysku !!! – jęknęła Mama Kangurzyca.

  – Słuchajcie! – rzekł Puchatek stwierdziwszy że dno garnczka jest mniej smaczne niż zawartość – Krzyś w szkole nauczył się nowej gry. Nazywa się BRYDŻ i jest bardzo... bardzo – o ! już wiem: spektakulukarna, jak mówi Sowa Przemądrzała.

  – Idziemy, idziemy ! – zawołało Maleństwo zapominając o tranie.

  – Idziemy – mruknął Tygrys przełykając resztę porcji Maleństwa.

  – No dobrze – westchnęła Mama Kangurzyca – tylko wszyję sobie nowy suwak do torby...

     

Emocje osiągnęły szczyt podczas ostatniego rozdania,  które przywędrowało z pokoju zamkniętego:

                     âââ