Mój przyjaciel Józio zadecydował kiedyś, że ze względu na
psychiczną higienę małżeństwa jego żona Jula zadebiutuje w turnieju ze mną.
Akurat Józio sędziował nasz turniej klubowy, była więc wyśmienita okazja. Na
dobry początek, Jula stremowana i rozkojarzona nietypowymi dla niej warunkami
gry, otworzyła poza kolejnością 1§, gdy otwierającym był jej przeciwnik z lewej strony.
Wezwano sędziego i Józio orzekł:
– Licytacja wraca do zawodnika po Pani lewej. Pani w swej kolejności
może licytować co tylko się Pani spodoba, ale Pan... – tu uśmiechnął się promiennie
zadowolony, że to na mnie padło a nie na niego – Pan musi pasować do końca
licytacji.
– Jak to, Panie Sędzio, to chyba niemożliwe! Ja mam pasować? Do
końca licytacji? Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym spasował! To byłby
zupełny nonsens!
Tu pokazałem Józiowi swoje 23 miltony w składzie lekko
niezrównoważonym. Józio pokiwał głową i powiedział:
– Wiem że to straszne, ale to jest kara. Jako sędzia jestem
zobligowany do stosowania przepisów, nawet jeśli, jak w tym przypadku, są one
nazbyt surowe.
– To skromnie powiedziane, Panie Sędzio. One są bezlitosne, to
jest po prostu znęcanie się, to jest tortura! Czy ja naprawdę muszę pasować za każdym razem, gdy przyjdzie na mnie kolej
licytacji?
– Naprawdę. Ale Pańska partnerka może za to licytować, co tylko
zechce. Rozumie Pani? Może Pani zalicytować każdy kontrakt, jaki przyjdzie Pani
do głowy.
– No trudno, Panie Sędzio. Jeśli Pan utrzymuje że takie są
przepisy, będziemy musieli się podporządkować. Juleczko, słyszałaś? Wiesz że ja
w tym rozdaniu nic nie mogę zrobić, nic mogę zalicytować. Ale ty możesz sobie
zalicytować, co tylko sobie życzysz. Rozumiesz?
– Oczywiście, że rozumiem.
– Możesz zalicytować każdy kontrakt, choćby nie wiem jak wysoko,
takie są twoje prawa.
A ja zaakceptuję każdą twoją decyzję. Rozumiesz?
– No daj już spokój, przecież nie jestem durna. Wszystko mi
wyjaśniliście.
– No to grajmy wreszcie. Pan zaczyna.
Pas, pas, pas, 1§, pas, pas, pas.
P.S.
Wszelkie podobieństwo osób i zdarzeń tu przedstawionych do osób
i zdarzeń rzeczywistych jest zupełnie przypadkowe. Niemniej uprasza się Wydawcę
„Brydża”, by tego numeru nie rozprowadzać w śródmieściu Krakowa.
Anrzej Cichoń w „Brydżu” 4–1987. Tytuł oryginalny: „Przemyślenia
i zmyślenia”
Komentarz Pikiera:
Pani Jula istotnie nie wykazała się sprytem. Dyskurs w który
partner wdał się z Sędzią miał na
celu zasygnalizowanie jej, że partner ma silną kartę (jest to oczywiście niedopuszczalne, ale pani Juli
postanowiono ułatwić życie). Aby uniknąć dużej straty, powinna więc zalicytować od razu jakąś
grę kończącą. Zazwyczaj licytuje się w takiej sytuacji 3BA – zgadywanka, ale
cóż lepszego można wymyślić?
Nie jest jednak wykluczone, iż pani Jula zaszokowana
była niezwykłością i absurdalnością
zastosowanej kary. To przecież tak jakby nakazać grę w piłkę z
zawiązanymi oczami.
Czy mogła się spodziewać, że coś takiego robi się w
brydżu sportowym!?
Patrz także dział Prawo
|
||
Nie samym brydżem człowiek żyje: do Czytaj! |
||
brydż, brydż, brydż,
brydż, brydż, brydz, brydz, brydz, brydz, bridge, bridge, bridge, bridge,
bidding, brydż sportowy, brydz sportowy, bridge sportowy, licytacja, bidding,
wist, Pikier, Łukasz, Lukasz, Sławiński, Slawinski, Łukasz Sławiński, Lukasz
Slawinski, Czytaj, Czytaj!, piki, kiery, kara, trefle, pik, kier, karo,
trefl, pas, atu, bez atu, kontra, rekontra |
15 Stycznia 2001