„Staś Mazowszański”

Okiełzać emocje

 

22 X 2002

Aby grać dobrze, trzeba zapanować nad swoimi emocjami.

Łatwo to powiedzieć, ale osiągnąć to przed trzydziestką niemal niesposób.

A oto dwie moje przygody z młodzieńczych lat brydżowych:

Lapsus Jasia

Zasiedliśmy do meczu (jakaś czwarta liga) w warszawskim lokalu brydżowym. W pierwszym rozdaniu trafiła się strefa szlemowa. Partner spytał mnie o Asy, odpowiedziałem, po czym przeciwnicy obłożyli szlemika przy pomocy dwóch Asów. Co się stało ?

Otóż Jaś pomylił się w... liczeniu Asów. Strach było patrzeć na niego, tak był zdruzgotany i przejęty. Natomiast ja akurat byłem zupełnie spokojny – to dopiero pierwsze rozdanie, przeciwnicy nie są zbyt silni, stratę lekko odrobimy. Próbowałem przelać na niego trochę tego spokoju, ale na próżno... w 10 kolejnych rozdaniach grał jak nieprzytomny, starając się odrobić swój lapsus przy pomocy najbardziej fantastycznych decyzji. Łatwy mecz przegraliśmy bardzo wysoko.

Wyczyn Stasia

Tym razem grałem w turnieju na impy i zdarzyło się, że też zalicytowaliśmy szlemika bez dwóch Asów (nie było jak zadać Blackwooda). Na szczęście wist był przychylny i dostałem szansę wygrania:

Axxx

Dxx

Były to kolory boczne, nieatutowe.

Jeśli wezmę w nich dwie lewy, nie oddając przy tym Asa – wygram.

Po dłuższym namyśle „odkryłem” nieznany mi wówczas Manewr Venizelosa:

Zrzuciłem na Asa Króla, po czym wyszedłem blotką; Eos przepuścił i swoje.

 

KW

Byłem dość zadowolony z siebie (zwłaszcza gdy zaczęto przychodzić z innych stołów z pytaniem: Jak to wypuściłeś?), lecz niestety przeżyte emocje (uda się czy nie uda?) zupełnie mnie wykończyły. W kolejnych rozdaniach grałem jak nieprzytomny i zysk ze szlemika straciłem z olbrzymią nawiązką.

Jak widać zbyt silne emocje niszczą – bez względu na to czy spowodowała je porażka czy sukces.

Te dwie przygody zabawnie potwierdzają tezę Pikiera, że Pytanie o Asy jest Najgorszą Konwencją Wszechczasów. W pierwszej – „spowodowało” stratę, a w drugiej – jego brak „przyniósł” zysk.   Dygresja PIkiera.

Później – w miarę „dojrzewania” – było już o wiele lepiej. Byle co nie wytrącało mnie z równowagi. Nauczyłem się zachowywać zimną krew i spadać na cztery łapy.  Zdarzyło się np, że rozgrywając 3BA przez pomyłkę oddałem przeciwnikom pierwszą lewę w kolorze który był „z góry” (przywidziało mi się, że i tak muszę jedną oddać, więc wolałem zrobić to od razu). Uśmiechając się dobrotliwie do bardzo rozweselonych tą pomyłką przeciwników, mówiłem coś w rodzaju „Faktycznie, zabawne, ale skończmy panowie to rozdanie, bo czas nagli”.  I nie zawiodłem się: Zaśmiewający się przeciwnik zaczął ściągać swoje forty, lecz z tego zaśmiewania się nie zauważył, że „zacina” się u mnie czwarty Walet – ściągnął o jedną „fortę” za dużo, choć miał inną, prawdziwą. Swoje.

W tej przygodzie byłem już bardzo spokojny. Obie pomyłki potraktowałem jako zwykłe „wypadki przy pracy”, a jedyną emocją jaką przeżyłem było lekkie rozbawienie.

Ostatecznie zdobyłem umiejętność zachowania całkowitego spokoju. Choćby w rozdaniu działy się rzeczy najstraszliwsze – nie tracę równowagi, nie złoszczę się na siebie ani nawet na partnera. Nie zapominam, że brydż to gra statystyczna, w której sukcesy i porażki muszą się przeplatać.

 

Jak grać dobrze

Co nowego... 

do Spisu

Nie samym brydżem człowiek żyje:  do Czytaj!

22 Paździenika 2002

mailto Pikier

© Pikier.com

brydż, brydz, bridge, brydż sportowy, brydz sportowy, bridge sportowy, Pikier, Sławiński, Slawinski, Łukasz Sławiński, Lukasz Slawinski,