„Fifty–fifty z
morałem” SPROSTOWANIE
Wprowadzenie Pikiera:
W „Świecie Brydża”
7–8 / 2003 ukazał się artykulik
„Fifty–fifty z morałem”.
Autor – Janusz Maliszewski
– podał problem [ patrz z lewej ] ze wskazaniem, że gra na Przymus
Wiedeński (przebicie kar, zgranie Asa trefl i pików do oporu) jest ciut lepsza niż gra na impas. To
„ciut” to singlowy Król z prawej.
Poniżej
Janusz Maliszewski publikuje Sprostowanie:
Janusz Maliszewski |
|
10 VIII 2003 |
SPROSTOWANIE
CZYLI W NOŻYCACH POCZWÓRNEGO
PRZYMUSU !
Po artykuliku „Fifty–fifty z
morałem” (ŚB 7–8 / 2003) do redakcji nadeszły 3
maile.
We wszystkich autorzy kwestionują wyliczenie,
dodatkowo dwóch z nich daje wyraz zdziwieniu, że taki matoł jak ja próbuje
kogokolwiek uczyć brydża. Trzeci jest znacznie łaskawszy – wzywa tylko do
natychmiastowego dokształtu. „Na dywanik” wezwał mnie także sam
Redaktor Naczelny „Świata brydża”. Ponieważ własnemu naczelnemu się
nie odmawia, z pełną pokorą przyznaję wszystkim adwersarzom rację: i temu z
nich, który stwierdził, że szansa na przymus wiedeński wynosi niecałe 44%, a na
impas 50%; i temu, który wyliczył, że gra na przymus daje 63%, na impas 67%, a
na przymuso–impas a posteriori ( czy istnieje coś takiego ? ) nawet 69%;
i temu, który – najbardziej predestynowany do wyliczeń – czujnie
nie wdając się w arytmetykę pisze, że szansa, że król trefl będzie przy
krótszych kierach jest większa niż, że przy dłuższych. Żeby uspokoić P.T.
Czytelników spieszę zapewnić, że: znam ( a nawet rozumiem ) Zasadę Szufladkową
Dirichleta, czytałem pasjonujący artykuł Krzysztofa Jassema „Gołębie
i klatki”, zapoznałem się z książką A.Macieszczaka i J.Mikkego „Bez
impasu” ( szczególnie polecam pierwszy rozdział ), a nawet słyszałem o tym,
jak to któremuś ze wschodnich władców udało się umieścić 16 koni w 15 przegrodach ( podobno w rzeczywistości
chodziło o osły ). Tu zresztą nasuwa się pyszna anegdota, zupełnie nie związana
z treścią niniejszego sprostowania. Otóż, gdy Napoleon postanowił podbić Egipt,
wziął ze sobą kilkunastu uczonych do zabezpieczania ewentualnych znalezisk.
Natomiast transport, jak to na pustyni, zapewniały głównie wzmiankowane
długouche zwierzaki. Gdy któregoś razu na kolumnę wojsk dowodzonych przez
Napoleona napadła wataha Mameluków, ten wydał komendę: „Osły i uczeni do
środka !”. Chodziło, rzecz jasna, o zapewnienie bezpieczeństwa temu, co
Napoleon uważał w danej chwili za najcenniejsze, ale komenda przeszła do
historii. A Napoleon zawinił – wymuszonym przez okoliczności –
zbytnim skrótem myślowym.
Podobnie było i z „Fifty–fifty
...”. Chciałbym nieśmiało zwrócić uwagę, że artykuł w zamierzeniu był o
czymś zupełnie innym niż o precyzyjnym wyliczaniu szans. Pozwolę sobie
przytoczyć opinię Łukasza Sławińskiego ( na którego stronie internetowej „Pikier” jest cała – choć też nie wyczerpująca
tematu – podstrona „Szansologia” ), który badany „na
okoliczność” stwierdził, że już wiele lat temu zrezygnował z dokładnych
wyliczeń, bo to chyba ( dla Łukasza ?! ) zbyt skomplikowane. Skoro tak, to co
dopiero dla innych ? Jak bowiem rozwiązać problem momentu liczenia szans ? Czy
liczenie przed będzie równoważne
liczeniu w trakcie ? Czy na pewno wszystkie szufladki będą równoważne ? Co
najpierw będziemy umieszczać w przegródkach, kolory długie czy krótkie, czarne
czy czerwone ? Jak to będzie rzutowało na efekt liczenia ? Co z rutynowymi zagraniami
zdeterminowanymi ? Pytania można mnożyć, a odpowiedzi na nie będą miały coraz
mniej wspólnego z brydżem, o coraz więcej z wyższą matematyką. Mnie natomiast
chodziło głównie o nabywanie takiej wiedzy brydżowej, by dostrzegać szanse
alternatywne i mieć możliwość wyboru. Z przyjemnością przyznaję, że zawiniłem
„zbyt autorskim podejściem do problemu” ( to cytat z jednego z
maili ) i że rozgrywka na impas jest
chyba ciut lepsza niż na prosty Vienna Coup. Nie rozstrzygniętym też pozostanie
pytanie, jak wyglądałby protokół tego szlemika, gdyby wszyscy ( lub chociaż
niektórzy ) niedoszli arcymistrzowie zobaczyli i tę szansę ?
Ł.Sławiński |
|
10 VIII 2003 |
Z upoważnienia
Janusza Maliszewskiego.
Przebijamy kara, zabierając przeciwnikom atuty, gramy KD i mamy do wyboru:
A) sprawdzić kiery – i jeśli nie są 3–3, wykonać impas treflowy
B) zgrać Asa i atuty – a nuż Król jest przy dłuższych (chyba że się dzielą 3–3).
Jeśli nie ma podziału 3–3 (ca 64%), sukces zależy od
położenia Króla.
Jeśli szanse położenia Króla są
„fifty–fifty” (tj po 50%), to A wygrywa w 68%
(36 + połowa 64), a B ciut częściej – bo
zawsze kiedy Król jest singlowy.
Niestety – wcale nie muszą być
„fifty–fifty” !
Trzeba bowiem uwzględnić
fakt, że Wieczór oddał wist taki–a–nie–inny !!
tj że jako kolor pierwszego
wyjścia wybrał kara, a nie kiery,
trefle czy piki.
Załóżmy dla uproszczonej
ilustracji, że:
–
licytacja była super szybka – S 1♠, N 6♠
– Wieczór
ma układ w miarę zrównoważony
– nie ma Waleta (spod którego wist raczej
byłby niewskazany)
– wybiera
zawsze (na 100%) wist passywny (nie spod honoru)
Wówczas jest mu obojętne w
który kolor zawistuje, z tym że odrzuca trefle, jeśli ma w nich Króla. Losuje więc kolor wyjścia
spośród trzech bądź czterech, a ponieważ szanse że z rozdawania dostał bądź nie
dostał Króla są identyczne, więc szansa że teraz (po wiście karo) ma Króla wynosi 4:3 = 57%.
Stąd wychodzi: A = 72%
B = 64% – czyli gra na impas jest lepsza !
Takie mniej więcej szanse ( 69%, 63% )
wyszły autorowi jednego z maili.
Najprawdopodobniej więc, zakładał i
liczył podobnie jw, lecz – dokładniej !
Ale niby dlaczego W ma być superpassywny ? Kontrakt jest „z przyrzutu” i
wist atakujący może być równie skuteczny (nb preferuje go wielu mistrzów).
Jeśli szansa na to że Wieczór wybrał wist aktywny wynosi 25% – obie
rozgrywki są równie dobre (A = B = 68%), a jeśli Wieczór jest silnie agresywny
(50%) – gra na przymus okazuje się zdecydowanie lepsza: A = 62% B = 74%.
Więc tak naprawdę – przewaga impasu
jest nieco problematyczna !
Wydaje się jednak, że typowy gracz
wistuje przeciwko szlemikom raczej passywnie, tzn z aktywnością nie
przewyższającą 25%, a zatem impas pozostaje lepszy, choć jego przewaga może być
znacznie mniejsza.
Oczywiście powyższe
kalkulacje były bardzo uproszczone:
Należałoby rozważyć wiele
układów W (z uwzględnieniem Waleta), wiedzieć jak przebiegała licytacja (np N mógł pytać o Asy (po
ewentualnym splinterze 4¨)
), oszacować w każdym przypadku preferencje wistowe, itd itp.
Po 2 dniach być może
doszlibyśmy do wyraźniejszych konkluzji. Być może.
Robert Dyczkowski |
O Sprostowaniu |
23 VIII 2003 |
Jako jeden z autorów listów, kierowanych do redakcji ŚB
nt. artykułu p. Janusza Maliszewskiego pt. „Fifty-fifty z morałem”,
chciałbym wyrazić swoją opinię o Sprostowaniu, jakie przedstawił autor ww.
artykułu.
Po pierwsze, w żadnym
urywku wspomnianego listu nie nazwałem autora „matołem” ani nie
dałem wyrazu zdziwienia, iż próbuje on kogokolwiek uczyć brydża. Nie zaprzeczam
jednak, że osłupiałem, widząc, iż osoba, która uczy grać młodzież, może
zamieścić, w czasopiśmie poświęconym również dla niej, artykuł opatrzony tak
rażącymi błędami. Swoją drogą, podzielam oczywiście opinię autora innego listu,
o pożyteczności natychmiastowego dokształtu.
Co do przyznania racji
adwersarzom, dziwi mnie fakt, iż twórca artykułu przyznaje ją, ponieważ, jak sam stwierdza: własnemu naczelnemu się nie odmawia.
Czyżby w dalszym ciągu nie był on przekonany, co do wiarygodności ich
wyliczeń?!
Autor
artykułu z dumą wymienia kolejne przyswojone przez siebie pozycje
bibliograficzne: ot chociażby książkę A.Macieszaka i J.Mikkego „Bez
impasu”. Przytoczę może słowa Ł.Sławińskiego, który o książce tej pisze
tak: Zawiera sporo przeanalizowanych
przykładów dotyczących tzw. strategii mieszanych. Niestety wszystkie analizy
(no może z wyjątkiem jednej) są niepoprawne, a często nawet błędne ! Dodaje oczywiście potem: Książka jest jednak w całości bardzo dobra,
a Czytelnik–pasjonat może spróbować samodzielnie wytropić błędy w analizach
i poprawić, jednak powoływanie się na źródło posiadające sporo błędów, jest
zazwyczaj chybione. Swoją drogą chciałbym zauważyć, iż sama znajomość Zasady
Szufladkowej Dirichleta nie jest wystarczająca, do obliczenia
prawdopodobieństwa sukcesów poszczególnych rozgrywek, przedstawionych w
artykule i listach do redakcji. Szkoda, że autor artykułu nie znalazł w swojej
biblioteczce książki jednego z najwybitniejszych, zarówno polskich, jak i
światowych, teoretyków brydża – Zbigniewa Szuriga – pt.
„Techniki rozumowania logicznego w brydżu” (szczególnie polecam
rozdział drugi: „Rozumowanie probabilistyczne”).
Ironiczne, a zarazem
zupełnie nietrafione (zważywszy na fakt, iż akurat w tym przypadku to ja mam
rację), nazwanie mnie tym najbardziej
predestynowanym do wyliczeń, zmusza mnie do wgłębienia się w tą, jakże
zawiłą (hmm program szkoły średniej?!), arytmetykę:
Przez k(a,b) oznaczmy ilość wszystkich możliwych
kombinacji wyboru zbioru b–elementowego ze zbioru a–elementowego.
Liczę prawdopodobieństwo a priori, że jeśli kiery się nie dzielą, to Król
jest przy krótszych. Korzystam ze Schematu
klasycznego liczenia prawdopodobieństwa (mogę, gdyż każdy rozkład kart
przeciwników jest tak samo prawdopodobny (licząc co do blotki)).
Brakuje nam 26 kart. Jest
więc k( 26, 13 ) = 10400600 różnych układów ich rąk.
Wszystkich układów, w
których kiery się nie dzielą, jest:
W ma kierów: |
0 |
k( 20,7 ) |
Razem 6705480
|
|
1 |
k( 20, 8 ) * 6 |
|
|
2 |
k( 20, 9 ) * k( 6, 2 ) |
|
|
4 |
k( 20, 9 ) * k( 6, 2 ) |
|
|
5 |
k( 20, 8 ) * 6 |
|
|
6 |
k( 20, 7 ) |
Wszystkich, w których kiery się nie dzielą i Król
jest przy krótszych jest:
W ma kierów: |
0
oraz Króla |
k( 19,7 ) |
Razem 3779100
|
|
1
oraz Króla |
k( 19, 8 ) * 6 |
|
|
2
oraz Króla |
k( 19, 9 ) * k( 6, 2 ) |
|
|
4 bez
Króla |
k( 19, 9 ) * k( 6, 2 ) |
|
|
5 bez
Króla |
k( 19, 8 ) * 6 |
|
|
6 bez
Króla |
k( 19, 7 ) |
Prawdopodobieństwo, że gdy kiery
się nie dzielą, to Król jest przy krótszych jest więc równe 56.36% (skorzystałem z tw. O
Prawdopodobieństwie warunkowym).
Zatem prawdopodobieństwo, że Król jest przy krótszych lub
kiery się dzielą jest równe 71.86%, a prawdopodobieństwo, że Król jest przy dłuższych lub
kiery się dzielą jest równe zaledwie 63.66 (tyle mniej więcej
daje szans rozgrywka zaprezentowana jako ta „ciut” lepsza w
artykule).
Jeśli kogoś razi fakt, iż liczę prawdopodobieństwo, nie uwzględniając odkrytych kart, to może dodam, że jeśli obaj przeciwnicy pokazali dokładnie tyle samo kart, to prawdopodobieństwo, tym razem już a posteriori, jest jakościowo takie samo (jakościowo nie znaczy takie samo, ale zachowujące relację większe-mniejsze-równe), co zresztą można wyliczyć analogicznie.
Chciałbym zwrócić jeszcze uwagę, na rozgrywkę,
którą autor artykułu (bo naturalnie nie byłem to ja?!) ironicznie nazwał przymuso–impas a posteriori.
Świadczy to chyba o wyraźnym niezrozumieniu moich słów (no cóż, widocznie
słownik stał za daleko, aby po niego sięgnąć).
Muszę przyznać – pomyliłem się –
rozgrywka ta nie jest na 69%, ale na 72% (po dokładnym policzeniu, w które czujnie się nie wdawałem pisząc
list do redakcji).
Rozgrywka ta wygląda w przybliżeniu tak (dla
ułatwienia pomijam przypadki, gdy pojawia się długość
karowa u któregoś z obrońców, dokładniej opisane było to w liście do
redakcji):
Ściągamy atuty, przebijając w międzyczasie kara. Gramy AK i kier do Damy.
Powstaje końcówka:
– x – ADx
|
Jeśli kiery się
dzielą to mamy dobrego w stole; jeśli długość ma E
to impasujemy Króla u W
(teraz jest na to większa szansa niż Króla
u E); a jeśli długość
ma W to gramy Waleta
(wyrzucając trefla) i pika – na to, że Król
jest u W (wtedy będzie on w przymusie: jeśli
wyrzuci kiera – my trefla, a jeśli trefla
– my kiera i zagramy trefla do Asa
(nieważne co położy W) aby wygrać również
przy singlowym Królu za impasem). |
|
|
Wx
– – Wx |
Zauważmy, że przy takiej rozgrywce wygramy zawsze,
gdy Król jest przy krótszych
kierach (tj. ok. 71.86% przypadków) a dochodzą jeszcze, co prawda
niewielkie, szanse dodatkowe (np. niektóre przypadki z singlowym
Królem lub przypadki z bardzo złym podziałem kar,
ujawniającym się po ich przebiciu – tu nie pisałem o tych przypadkach,
żeby było prościej zrozumieć).
Odniosę
się jeszcze może do pytań, zdawałoby się retorycznych, które zadaje autor
artykułu w drugiej części sprostowania. Odpowiedzi na nie wydają się oczywiście
jasne: autor wyraźnie sugeruje, że liczenie nie ma zasadniczo najmniejszych
podstaw, gdyż zwykły śmiertelnik i tak się w liczeniu tym pomyli – co do
tego to nie byłbym taki pewny; wszak do 13 chyba prawie?! każdy z nas liczyć
potrafi. Na miejscu rozgrywającego nie lękałbym się zastanowić chwilę, nad
najlepszą rozgrywką, choć oczywiście nie neguję losowania, jako jednej z
możliwości, co do wyboru obieranej linii gry – wszak na przykładzie
widzimy, iż to rozgrywka 63% okazała się być lepszą od rozgrywki 72%.
Czy więc dobry gracz,
znajdując szansę o 9% gorszą od poprzedniej, porzuca starą myśl, albo wybiera
jedną, losując pomiędzy nimi dwoma?!
Retorycznym pozostaje więc pytanie, czy tak samo
wyglądałby protokół tego szlemika, gdyby w turnieju tym grali sami...
arcymistrzowie.
Komentarz
Sławińskiego:
Wyjaśniło się więc jak liczył szanse autor
jednego z maili – Robert Dyczkowski.
To że ostatecznie (bo wniósł poprawkę) wyszło mu
niemal dokładnie to samo, co wyszło mnie przy założeniu że W
odrzuca atak spod Króla, jest więc efektem
przypadkowym !
Liczyliśmy bowiem najzupełniej odmiennie: ja
– uwzględniłem tylko preferencje wistowe, ignorując współzależność
podziału kierów i położenia Króla, i biorąc szanse a priori obu tych zdarzeń (NB nie ukrywałem, że będzie
to uproszczona ilustracja), a Dyczkowski – policzył tylko szanse a
priori, ale z uwzględnieniem tej współzależności, ignorując przy tym
preferencje wistowe.
Oczywiście dokładne obliczenie powinno uwzględniać
wszystko, a szanse powinny być a posteriori. Oba obliczenia są więc znacznie
uproszczone.
P.S. Czy jednak Dyczkowski ma rację ? twierdząc:
Jeśli kogoś razi fakt, iż liczę prawdopodobieństwo,
nie uwzględniając odkrytych kart, to może dodam, że jeśli obaj przeciwnicy
pokazali dokładnie tyle samo kart, to prawdopodobieństwo, tym razem już a
posteriori, jest jakościowo takie samo (jakościowo nie znaczy takie samo, ale
zachowujące relację większe-mniejsze-równe), co zresztą można wyliczyć
analogicznie.
Proszę zajrzeć do
artykułu Panta rhei ,ale....
29 VIII 2003
Robert Dyczkowski nieco
uściślił to zdanie dodając (oczywiste zresztą) zastrzeżenie, że wśród
pokazanych kart nie może być Króla.
Piotr Dybicz |
Głos w dyskusji |
28 IX 2003 |
Ze zdumieniem przeczytałem
dyskusję dotyczącą problemu ze Świata Brydża, w którym to Janusz Maliszewski
proponuje rozgrywkę szlemika pikowego opartą na przymusie wiedeńskim.
Pomijając fakt czy rozgrywka na przymus czy na prozaiczny impas jest lepsza
postanowiłem przedstawić moje zdanie na ten temat. Podzielam opinie
„miłośników” impasu ale zdecydowanie protestuję przeciwko tak
kategorycznym osądom jakie przedstawili przeciwnicy przymusu, głównie w osobie
Roberta.
Wysuwając ostre zarzuty należy dokładnie przemyśleć problem, a w tym
przykładzie Janusz ma całkowitą rację, nie ma możliwości dokładnego ocenienia
szans przymusu i impasu. Przedstawiony zaś wywód Roberta jest poprawny
matematycznie ale pomija czynnik ludzki co powoduje że jego analiza jest tylko
małą częścią rozwiązania, dodatkowo niecałkiem poprawną. Nawet w tej z pozoru
prostej analizie występują poważne przekłamania. Weźmy chociaż wyliczenia co do
ilości kierów i uzależnienia od tego usadowienia króla
trefl. Istnieje tu poważne zachwianie Zasady Szufladkowej Dirichleta czego
Robert nie raczył zauważyć, a na którą się powołał. Otóż my jeszcze przed
zagraniem kierów wiemy kto jest posiadaczem asa karo, bo to iż ta karta jest w
ręce zawodnika E w świetle pierwszego
wistu jest niemal pewne, a to zmienia rozmieszczenie „klatek”.
Teraz pierwszy moment gdy wkracza czynnik ludzki. Otóż optymalnym zagraniem E
jest wyrzucić asa przy przebijaniu trzeciej rundy kar aby sprowadzić problem do
rozważań Roberta jednakże jak często zawodnik E
będzie na tyle dobrym graczem by zauważyć taką sytuację.
Teraz zaś najważniejszy moment rozważań. Proszę zauważyć, że zawodnik E
może i to na dwa sposoby sterować naszymi wyliczeniami. Najpierw na pierwszym
wiście może zabić królem ujawniając asa lub bić asem pozostawiając położenie
króla w tajemnicy, drugi raz pozbywając się lub nie asa do trzeciej rundy kar.
Już tylko to podważa prawdziwość obliczeń Roberta. Poza tym znajomość
licytacji, założeń, a jeżeli to możliwe również poziomu wyszkolenia i
agresywności wistujących jeszcze bardziej wywraca jakiekolwiek matematyczne
rozważania. Jeżeli Robert jest w stanie przeprowadzić takie obliczenia chylę
czoła. Podejrzewam jednak, że tak nie jest. Zresztą myślę że nikt by tego nie
dokonał, więc buńczuczne wypowiedzi skierowane do autora problemu są po prostu
zwykłym pieniactwem. Dobrze jest zauważyć wszystkie możliwości zanim zacznie
się autorów publicznie odsądzać od czci i wiary.
ŁS |
Czynnik ludzki |
28 IX 2003 |
zależy m.inn. od mody
lansowanej przez brydżowe media !
Uwaga! tutaj nikogo nie będę
„odsądzał od czci i wiary”.
Np kiedyś w
„Brydżu” napisano, że wist spod Waleta jest niebezpieczny
(p–ko grze w kolor), później powtórzono to ze dwa razy i odtąd przez całe
lata można było być pewnym (może nawet i dzisiaj), że wistujący nie wyszedł
spod Waleta.
(dlatego właśnie w pierwszym komentarzu założyłem, że W nie ma
Waleta Kier)
Podobnie jest z
agresywnym wistem na szlemika. Jeśli ostatnie relacje podają zwycięskie
przykłady takiego wistu w wykonaniu arcymistrzów, szansa że taki wist nastąpił
gwałtownie wzrasta; jeśli zrelacjonowany
jest niewypał (znacznie rzadsze) – szansa maleje (oczywiście jeśli
wistujący czytuje prasę brydżową).
(patrz prawdopodobieństwo wistu aktywnego w pierwszym
komentarzu)
A oto sztuczka jaką
kiedyś wykonali „bezpasowcy”:
Graliśmy mecz przeciwko
drużynie w której grał Henryk Niedźwiecki, i akurat był On po artykule w którym
twierdził, że w sytuacji niejasnej lepiej przelicytować końcówkę końcówką, bo
nawet jak przeciwnikom nie szła, to strata będzie mała.
Ponieważ dobrze ten
artykuł zapamiętaliśmy, spłataliśmy Mu psikusa:
aż 3 razy „podlicytowaliśmy” Go końcówkami typu „4©
na bez dwóch”. Zniewolony tezą swojego artykułu za każdym razem szedł
wyżej („na mały obrót”).
10 Sierpnia 2003 |
||||
brydż, brydz, bridge, brydż sportowy, brydz sportowy,
bridge sportowy, Pikier, Sławiński, Slawinski, Łukasz Sławiński, Lukasz
Slawinski, |
||||